Cypr

Cypr w marcu to idealna propozycja dla tych, którzy chcą przywitać wiosnę, a nawet lato, nieco wcześniej niż w Polsce. Z Warszawy leci się w miarę krótko, około 3,5h, co dla nas miało dość duże znaczenie. Agatka jest teraz na etapie samodzielnego odkrywania wszystkiego wokół i nawet niedługi lot i siedzenie w miejscu doprowadza ją, delikatnie mówiąc, do szału:) Wizz Air lata do Larnaki z Warszawy i Katowic, od sierpnia uruchamia też połączenie z Krakowa. My na Cypr przeznaczyliśmy 10 dni, ale myślę, że tydzień spokojnie wystarczy, zwłaszcza poza sezonem, kiedy odpadają kąpiele w morzu.

Zarezerwowane mieliśmy początkowe trzy noclegi w Larnace i kolejne dwa w Pafos, o reszcie chcieliśmy zadecydować na miejscu, w zależności od tego, gdzie nam się spodoba. Ostatecznie pobyt w Pafos przedłużyliśmy do pięciu dni, a dwie ostatnie noce spędziliśmy w Nikozji. Jak zwykle mieszkaliśmy w wynajętych apartamentach, poza sezonem nie ma problemu z dostępnością i ceny są całkiem przyzwoite.

Wypożyczenie samochodu

Z wynajęciem auta też nie ma żadnego problemu, jeżeli nie zdecydujecie się wcześniej, na miejscu na każdym kroku są wypożyczalnie czynne cały rok. Ponieważ wybór samochodu w naszym przypadku jest dość mocno ograniczony (musimy zmieścić trzy foteliki) zdecydowaliśmy się wynająć samochód przez Internet w niewielkiej rodzinnej wypożyczalni COSMOS w Larnace. Dostaliśmy Toyotę Sienta, Staś był zachwycony bo siedział w bagażniku.

Jeżeli chodzi o ruch lewostronny to Łukasz dość szybko się przestawił. Trzeba przyznać, że na Cyprze są bardzo dobre oznakowania i ciągłe przypomnienia, żeby jechać po lewej. Warto zwrócić uwagę, czy wypożyczalnia zaznacza, że nie można wjeżdżać na drogi szutrowe. Niektóre, bardziej dzikie rejony Cypru, jak półwysep Akamas, dostępne są tylko dla aut z napędem na 4 koła. Oczywiście można ryzykować wjazd zwykłym samochodem, ale wtedy płacicie za wszystkie szkody. Podobnie jest z wjazdem na północną, turecką część wyspy. Większość wypożyczalni nie zapewnia ubezpieczenia w „strefie okupowanej przez Turcję” (sic!).

Co zobaczyć

Przed wyjazdem, Cypr kojarzył mi się jedynie z konfliktem grecko-tureckim. Po 10 dniach pobytu na wyspie przychodzą mi na myśl przede wszystkim przepiękne, zróżnicowane krajobrazy, niesamowicie mili ludzie, ogromne ilości bezpańskich kotów i rosyjskich turystów oraz tony grillowanego mięsa.

O jedzeniu będzie później, a teraz miejsca, które odwiedziliśmy, w kolejności chronologicznej.

Larnaka

Jak już wspominałam w Larnace mieliśmy zarezerwowane trzy pierwsze noclegi w apartamencie z widokiem na promenadę i morze. Drugiego dnia okazało się, że przepalił się bojler i padła część elektryczności, w związku z czym nie mieliśmy ciepłej wody, wi-fi, prądu w połowie gniazdek itp. Agencja wynajmująca mieszkanie wezwała na pomoc hydraulików, którzy bezskutecznie próbowali naprawić problem i przez kilka godzin nie było wody wcale. Na szczęście my byliśmy wtedy poza miastem:) Finalnie oddano nam całą kwotę za trzy noce, tak że w sumie wyszliśmy na tych kilku  lodowatych prysznicach całkiem nieźle.

Larnaka pomimo, że jest typowo turystyczną miejscowością, ma do zaoferowania kilka ciekawych miejsc i może być bazą wypadową dla zwiedzanie wschodniej części wyspy. Wzdłuż wybrzeża ciągnie się długa promenada prowadząca do słynnej McKenzie Beach, piaszczystej plaży położonej tuż przy lotnisku, z której można obserwować start samolotów.

Po drodze mija się niewielki port rybacki i mnóstwo wędkarzy.

Publiczna plaża w centrum też jest piaszczysta, nas jednak, w przeciwieństwie do chłopaków, szczególnie nie zachwyciła.

W samej Larnace warto zobaczyć bizantyjski Kościół św. Łazarza, patrona miasta. Wokół placu przed kościołem działają liczne kawiarenki, z których można podziwiać budowlę i mieć na oku biegające dzieciaki.

Położony przy samym wybrzeżu średniowieczny Fort mieści obecnie malutkie Muzeum Średniowiecza. Z murów zamku rozciąga się z jednej strony piękny widok na promenadę i port, a z drugiej na sąsiadujący z fortem meczet.

Nieopodal znajduje się polecona nam przez gospodarza mieszkania restauracja Kalamaki z tradycyjną kuchnią cypryjską. Jedzenie jest pyszne, w środku totalnie luźna atmosfera, foteliki dla dzieci i przewijak w toalecie. Uwaga na ogromne porcje!

Jadąc z Larnaki na zachód zatrzymaliśmy się przy Słonym Jeziorze. Od grudnia do marca można tu podziwiać zimujące flamingi i inne wodne ptaki. Flamingów już niestety nie zastaliśmy, za to zwiedziliśmy przepięknie położony Meczet Hala Sultan, jedno z ważniejszych dla muzułmanów miejsc na Cyprze.

Agia Napa

Do Agia Napy, najpopularniejszego kurortu południowego Cypru, wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę z Larnaki. Chcieliśmy przede wszystkim zobaczyć słynną Nissi Beach i podjąć decyzję, czy przyjedziemy tu na dłużej w drugiej połowie wyjazdu. Całe szczęście, że nie zarezerwowaliśmy w tym rejonie noclegu wcześniej! Agia Napa to kurort z najczarniejszych koszmarów, z milionem kiczowatych restauracji z posągami bożków, dinozaurów i postaci z bajek, z dyskotekami i barami ze striptizem i szyldami w większości po rosyjsku. W marcu praktycznie wszystko było jeszcze zamknięte, co sprawiało naprawdę przygnębiające wrażenie. Myślę, że w sezonie jest tu naprawdę koszmarnie. Oczywiście zależy co kto lubi. Może parę lat i parę dzieci temu poszalelibyśmy tutaj do białego rana sącząc White Russian z palemką.

Na szczęście Nissi Beach okazała się rzeczywiście wyjątkowo malowniczą, choć niewielką plażą z najbardziej turkusową wodą, jaką kiedykolwiek widziałam. Jest na tyle płytko, że chłopcy mogli samodzielnie przejść na niewielka wysepkę i taplać się w wodzie po kolana.

Cape Greco

Położony na terenie parku narodowego przylądek Greco to najdalej na wschód wysunięty punkt greckiej części Cypru. Skaliste wybrzeże jest niedostępne dla samochodów, auto należy zostawić na parkingu i pieszo podziwiać widoki skalnych grot i piaszczystych zatoczek. W najbardziej spektakularnych miejscach postawiono ławeczki, z których można delektować się krajobrazem.

Limassol i okolice

W drodze z Larnaki do Limassol (Lemesos) zatrzymaliśmy się w rodzinnej restauracji przy jednej z malutkich zatoczek wchodzących w skład ciągnącej się przez kilka kilometrów Governor’s Beach. Z ogrodu tawerny, na niewielką, piaszczystą plażę schodzi się schodkami. Kontrastujący czarny piasek i śnieżnobiałe skały robią niesamowite wrażenie. Tego dnia Cypryjczycy świętowali Dzień Niepodległości Grecji, praktycznie cała knajpa zajęta była przez lokalnych gości, a jedynym serwowanym daniem był półmisek ryb i owoców morza. W piątkę nie daliśmy rady wszystkiego zjeść, a było naprawdę przepysznie!

W samym Limassol spędziliśmy kilka godzin, po drodze do Pafos. Poza niewątpliwie urokliwym Starym Miastem, Limassol wyróżnia przede wszystkim ultranowoczesna marina, z mnóstwem restauracji, barów i prywatnych rezydencji z własną przystanią dla jachtu, basenem i niepowtarzalnym widokiem.

Limassol  jest również stolicą cypryjskiego przemysłu winiarskiego, największe wytwórnie win otwarte są dla turystów. Na pewno jest ciekawie, pysznie i romantycznie (jak się jest bez dzieci). Co do wina, to Aphrodite Wine, dostępne w każdym markecie za niecałe 5 EURO też daje radę.

Region Pafos

Wpisane na listę UNESCO Pafos przyciąga w sezonie zimowym głównie brytyjskich i rosyjskich emerytów. Pomimo, że znacząco zaniżaliśmy średnią wieku miasteczko na tyle nam się spodobało, że zostaliśmy w nim dłużej niż planowaliśmy.

Największą atrakcją jest niewątpliwie Park Archeologiczny Kato Pafos z niesamowitymi rzymskimi mozaikami odkrytymi w latach 70. między innymi przez polskich archeologów.  Park zajmuje ogromny teren, do którego wejście znajduje się przy samym porcie. Poza przepięknymi mozaikami podziwiać tu można między innymi ruiny teatru antycznego czy latarnię morską. Park jest malowniczo położony nad brzegiem morza, nam spacer po całym terenie zajął prawie dwie godziny, nie polecam brać wózka, my mieliśmy nosidło, ale Agatka po 5 minutach zrezygnowała i wolała sama maszerować.

Równie przepiękny, choć zupełnie inny krajobrazowo teren zajmują wykute w skałach Grobowce Królewskie. Początkowo nie byliśmy przekonani czy się dzieciakom spodoba, okazało się jednak, że chłopcy byli zachwyceni.

W samym Pafos można po prostu delektować się widokiem i nadmorskim klimatem w jednej z licznych knajpek położonych przy nabrzeżu. Polecam szczególnie The Harbour, z pysznym jedzeniem i ułatwieniami dla maluchów.

Warto też wejść do niewielkiego średniowiecznego Zamku położonego w porcie, z którego roztacza się piękny widok na zatokę.

Można też popłynąć w półtoragodzinny rejs łodzią z przeszklonym dnem i podziwiać morskie żyjątka i spoczywający na dnie wrak statku. Pomimo braku silnego wiatru stateczkiem dość mocno bujało i część naszych towarzyszy podróży miała ewidentnie dość.

W rejonie Pafos odwiedziliśmy też największe na Cyprze ZOO, przyznam jednak, że nie do końca mnie przekonało. Przede wszystkim wstęp jest absurdalnie drogi, 16,50EURO dorośli i 8,50EURO dzieci powyżej 2 lat. Bardzo nie spodobały mi się też dodatkowo płatne atrakcje, typu karmienie najedzonej żyrafy za 10EURO. Dzieci oczywiście były w siódmym niebie, zwłaszcza, że część zwierząt jest „na wyciągnięcie ręki”. Uwaga na bociany na parkingu:)

Niecałe pół godziny jazdy samochodem na północ od Pafos, u wybrzeży miejscowości Pegeia, znajduje się wrak statku Edro III. Frachtowiec wpadł na skały podczas sztormu w grudniu 2011 i z uwagi na ogromne potencjalne koszty i zagrożenie dla chronionego nabrzeża postanowiono zostawić go jako atrakcję turystyczną i fotograficzną.

Również na północ od Pafos znajduje się Klasztor Agios Neofytos, a przy nim pustelnia, w której mieszkał w XII wieku znany cypryjski asceta i pisarz, św. Neofytos.

Najpiękniejszy zachód słońca na Cyprze podziwialiśmy przy Skale Afrodyty, miejscu w którym bogini wyłoniła się z piany morskiejJ Podejrzewam, że w sezonie jest tam mnóstwo turystów, w marcu też było sporo fotografujących, głównie Azjatów, dla których największą atrakcją były nasze szalejące dzieci:)

Największym cypryjskim rozczarowaniem okazały się Wanny Adonisa, czyli jeziorko, a raczej bajorko z wodospadem i kilkoma kiczowatymi posągami bożków, do którego ostatnie kilka kilometrów dojeżdża się szutrową drogą dla kierowców o mocnych nerwach. Samo miejsce, do którego wstęp jest płatny, jest naprawdę beznadziejne, na szczęście rozczarowanie rekompensują widoki po drodze.

Latsi to niewielkie miasteczko portowe na północno-zachodnim wybrzeżu, które może być idealną bazą wypadową na półwysep Akamas lub po prostu przyjemnym przystankiem na obiad w jednej z nadmorskich tawern.

Góry Troodos

Sięgające niemal 2000 m n.p.m. pasmo wulkanicznych gór oddziela północ od południa wyspy. Pomimo, że w ciągu dnia na wybrzeżu temperatura w marcu sięgała 20 stopni, w górach Troodos mogliśmy się spodziewać maksymalnie 7, a w nocy nawet 0 stopni. W związku z zapaleniem oskrzeli Tomka i brakiem odpowiedniej garderoby zdecydowaliśmy się jedynie na przejechanie przez góry, w drodze do Nikozji. Niestety tego dnia nastąpiło załamanie pogody i strasznie lało, dlatego właściwie nie mamy zdjęć z tej podróży.

Na obiad zatrzymaliśmy się w Platres, niewielkiej wiosce będącej zazwyczaj bazą wypadową dla pieszych wędrówek. Knajpa była dość absurdalna, miszmasz starych gratów, symboli popkultury i lokalnych pamiątek. Niewielka sala zabaw, flipery i bilard sprawiły, ze dzieciaki były zachwycone. Jeżeli wybierzecie się w góry Troodos, a macie problemy z chorobą lokomocyjną, pamiętajcie o tabletkach, bo drogi są naprawdę kręte.

Nikozja (Lefkosia)

Nikozja jest jedyną stolicą na świecie podzieloną na dwie części: południową (grecką) i północną (turecką). Tak zwana Zielona Linia, istniejąca od 1963 roku, przecina miasto na pół. Żeby przekroczyć granicę należy mieć przy sobie paszport lub dowód osobisty.

Przyznam, że najbardziej zależało mi na zobaczeniu części północnej, należącej do Tureckiej Republiki Cypru Północnego, państwa uznawanego jedynie przez Turcję. Spacerowaliśmy po Nikozji jeden pełny dzień i mogę stwierdzić, że obydwa oblicza miasta mnie zachwyciły, każde na swój wyjątkowy sposób.

Południowa Nikozja

Na ostatnie dwie noce wynajęliśmy apartament w spokojnej części Nikozji, kilka minut jazdy samochodem od Starego Miasta. Z tarasu mieliśmy widok na kamienną flagę Turków cypryjskich. Ułożyli ją ocaleli z pogromu mieszkańcy pobliskiej wioski, którzy zaatakowani zostali przez nacjonalistycznych Greków cypryjskich biorących udział w zamachu stanu w 1974 roku. To właśnie te wydarzenia stały się bezpośrednim pretekstem tureckiej inwazji na Cypr i dalszego podziału wyspy.

Zwiedzanie położonego w obrębie średniowiecznych Murów weneckich Starego Miasta rozpoczęliśmy dość wcześnie rano. Wąskie uliczki i place dopiero budziły się do życia, kawiarnie i sklepy były jeszcze pozamykane, a główna ulica handlowa, Ledras, świeciła pustkami. Zupełnie inaczej wyglądała południowa Nikozja późnym popołudniem – mnóstwo tętniących życiem knajp i barów z ogródkami na zewnątrz, tłumy turystów i mieszkańców spacerujących po przeznaczonych dla ruchu pieszego uliczkach.

Na kawę i ciacho polecam niesamowicie klimatyczną kawiarnię Pieto, położoną częściowo w pasażu pomiędzy dwiema ulicami.

Bardzo malowniczo jest w okolicy Platia Faneromenis, gdzie kościół prawosławny i meczet otoczone są budynkami w stylu brytyjskim, greckim i bizantyjskim.

Laiki Geitonia, to dawna tradycyjna dzielnica, całkowicie odnowiona, z niezliczoną ilością knajpek, restauracji i niewielkich sklepików. W części południowej znajduje się też kilka ciekawych muzeów, między innymi Cypryjskie Muzeum Archeologiczne i Muzeum Bizantyjskie. Gdybyśmy mieli więcej czasu z pewnością byśmy do nich zajrzeli, spieszyło nam się jednak bardzo do części północnej:)

Północna Nikozja

Po przekroczeniu granicy wchodzimy w zupełnie inny świat. Oczywiście jest turystycznie, stragany z podróbkami markowych ciuchów i nastawione na przybyszów płacących w EURO knajpy ciągną się niemal od samego przejścia granicznego.

Wystarczy jednak wejść w boczne uliczki, by poczuć prawdziwy klimat miasta. Widok jest momentami bardzo przygnębiający, zrujnowane budynki i zaułki kończące się obwarowaniami z drutem kolczastym.

Jednak tuż obok jest też gwarno, kolorowo i pysznie. Na szybko zjedliśmy coś w stylu lokalnych obwarzanków, kupionych od ulicznego sprzedawcy i wyruszyliśmy na eksplorację miasta.

Centrum tureckiej Nikozji stanowi Plac Atatürka ze stojącą pośrodku Kolumną Wenecką.

Idąc dalej na północ, w stronę Bramy Kyreńskiej, odkryliśmy prawdziwą perełkę, czyli dzielnicę Samanbahce. To pierwsze osiedle socjalne na Cyprze, powstałe w latach 1918-1925. Odnowione w 2003 roku, dziś zachwyca nie tylko zamysłem architektonicznym, ale także roślinnością.

Przepiękny jest również Meczet Selima, najstarsza i największa świątynia w mieście, wybudowana pierwotnie jako Katedra Mądrości Bożej.

Niedaleko znajduje się Wielki Zajazd, czyli Buyuk Han, jeden z najciekawszych zabytków na Cyprze. Wybudowany w XVI wieku jako zakwaterowanie dla handlarzy, służył jako więzienie, a potem schronienie dla najuboższych. Dziś na dziedzińcu tej budowli mieszczą się liczne kawiarnie i sklepiki z lokalnym rękodziełem.

Tuż obok Buyuk Han usiedliśmy na kawę w niesamowicie przyjemnej knajpce, w której Staś po raz chyba pierwszy z życiu grał w szachy. Spodobało mu się na tyle, że zaraz po powrocie z wakacji kupiliśmy mu zestaw szachów i teraz grają z Łukaszem praktycznie codziennie:)

Ciekawostką z północnej części Cypru są też tablice rejestracyjne, na których nie ma oznaczenia państwa. Jak pisałam wcześniej Turecka Republika Cypru Północnego oficjalnie nie istnieje.

Lefkara

Położona zaledwie 40km od Larnaki górska miejscowość Lefkara słynie z koronek i wyrobów ze srebra. Pomimo, że dziś wioska ewidentnie nastawiona jest na turystów, nadal zachwyca wąskimi uliczkami, starą, kamienną zabudową i zdobiącymi większość domów donicami z kwiatami.

Według legendy Leonardo da Vinci właśnie w Lefkarze kupił koronkowy obrus na ołtarz w Mediolanie.

My, poza ręcznie zdobionymi ciastkami maślanymi, zakupów nie robiliśmy, zjedliśmy za to przepyszne kanapki z serem halloumi w niewielkiej kawiarni, nomen omen, Lefkara Da Vinci.

Zjeżdżając z Lefkary do Larnaki zatrzymaliśmy się jeszcze na jakieś pół godziny na „farmie osiołków”. W okolicy jest kilka tego typu miejsc. Z tego co nam mówiono, to jedna z większych cypryjskich atrakcji dla dzieci, podobnie jak Park Wielbłądów, do którego z premedytacją nie dotarliśmy. Dzieci, jak można się domyślić, były zachwycone, zwłaszcza placem zabaw. Rodzice też przetrwali, pomimo nagromadzenia plastiku i kiczu.

Co zjeść

Cypryjska kuchnia opiera się, jak na wyspę przystało, przede wszystkim na grillowanym mięsieJ Króluje jagnięcina, wieprzowina i kurczaki, podawane najczęściej w formie szaszłyków, czyli souvlaki lub klopsików – seftalies. Jeżeli chodzi o ryby i owoce morza, to bardzo często są one mrożone, co zaznaczone jest w większości menu. Mi szczególnie smakowała moussaka – zapiekanka z bakłażana, ziemniaków i mielonego mięsa i dolmades – coś w rodzaju naszych gołąbków, tylko zamiast kapusty są liście winogron. Bardzo proste i praktycznie niedoprawione sałatki podawane są często z przepysznym serem halloumi, a do każdego dania obowiązkowo dostaniecie pitę. Porcje są wszędzie ogromne, często goście częstowani są dodatkowo przystawkami, czyli mezze, po których my byliśmy już właściwie najedzeniJ Poza jedną restauracją, w której jedliśmy, zawsze dostępne były krzesełka niemowlęce, niestety w większości bez pasków do zapięcia dziecka. W efekcie Agatka siedziała przeważnie na zwykłym krześle i była przeszczęśliwaJ Jeżeli chodzi o ceny, to średnio danie kosztowało około 10 EURO, a potrawy z kids menu 5-6 EURO. Na deser przeważnie nie mieliśmy już miejsca, tak, że się nie wypowiadam. W każdej kawiarni jedną z pierwszych pozycji jest Cyprus Coffee, czyli… kawa po turecku. W Turcji podobno nazywa się kawą po greckuJ Dla mnie absolutnie za mocna, Łukaszowi dodawała energii do robienia kolejnych dziesiątek zdjęć. Dzieci zakochały się w podawanych często do kawy loukoumi – kawałkach galaretki posypanej cukrem pudrem.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wyjazdu na Cypr poza sezonem. Chociaż nie udało nam się zobaczyć wszystkich atrakcji wyspy, przez te 10 dni mieliśmy naprawdę dużo wrażeń, wypoczęliśmy, a dzieci się nie nudziły:)

Podobne wpisy

6 komentarzy

  1. Fantastyczny opis. Pamiętacie noclegi? Polecicie konkretne miejscówki dla rodzin z dzieciakami właśnie oraz sprawdzoną wypożyczalnię aut?

    1. Dziękuję! W Paphos spaliśmy w Phaedrus Living: Seaside Flat Constantinos 111, w Larnace w Lazuli Beachfront Apartment 21. Obydwa noclegi rezerwowaliśmy przez Booking. Auto braliśmy z lokalnej wypożyczalni COSMOS. Udanego wyjazdu! 😀😀😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *